- Chcę mieć dostęp do waszych ksiąg
rachunkowych i dokumentów podpisywanych przez rade nadzorczą jak i komisję
rewizyjną. – siedziałam przed Piechockim, w jego gabinecie. Oddzielało nas od
siebie jedynie biurko.
- Prosisz o bardzo dużo.
- A ty o rozwiązanie zagadki, które
tylko ja mogę ci dać. – spojrzałam na zegarek na ręku i dodałam. – Sorry, no
deal. Jestem tu po to by to zrobić, więc muszę mieć dostęp do wszystkich
niezbędnych mi informacji. W innym przypadku się wycofuję.
Konrad przez krótką chwilę spoglądał
na swoje dłonie złożone na kolanach, a później przełknął kilka łyków kawy, jak
gdyby potrzebował przerwy, zanim podejmie decyzję.
- Wystarczy. Zrozumiałem. Potrzebuję
wewnętrznie spójnej osoby, która potrafi dociekać i myśleć krytycznie. Uważam, że
jesteś taką osobą i nie mówię tego, żeby ci schlebiać. Nigdy nie pałałem do
ciebie większą sympatią. Jednak wiem, że dobrze wykonujesz swoją pracę.
Podniosłam zdziwiony wzrok na niego,
taki komplement nieco mnie zaskoczył.
- Umów się ze swoim adwokatem,
napiszcie dodatkową klauzulę do mojej umowy, która będzie obligować mnie do
tajemnicy. Niech zawiera fragment, który nie pozwoli mi użyć tych informacji
przeciwko wam w przyszłości. – obserwowałam jego twarz. Teraz on był zdziwiony.
- Dlaczego mi to mówisz? Bez twojego
polecenia nigdy bym tego nie zawarł w umowie.
Do końca sama nie znałam odpowiedzi
na to pytanie. Gdybym tylko chciała mogłabym go zmanipulować tak, że nawet by
nie zauważył jak sam podaje mi swoje
największe tajemnice.
Mimo wszystko musiałam zdobyć jego
zaufanie, by móc wniknąć w szeregi zarządu i rady nadzorczej, które swoją drogą
roiły się od despotów, kłamców i dusigroszy. Nigdy nie miałam do tego typu
ludzi zaufania.
Odpowiedziałam wstając z miejsca i
kierując się w stronę drzwi:
- To, że jestem zimną suką, wcale
nie znaczy, że zawsze stosuję niedozwolone chwyty w negocjacjach. – łapiąc
klamkę odwróciłam się jeszcze. – Na kogo powinnam uważać?
Spojrzał na mnie znad biurka nieco
zaskoczony.
- W sensie kto najszybciej może
przejrzeć moje cover story? Bo zakładam, że nie będą zadowoleni, że grzebię w wynikach
i wypytuję o efekty ich pracy.
Zamyślony odwrócił wzrok w stronę
okna. Wpatrywał się intensywnie w widok za nim, by po chwili odpowiedzieć:
- Szulc, Prezes Zarządu EKS. Jest
diabelnie przebiegły, chociaż to sprytnie ukrywa.
Skinęłam lekko głową zapamiętując
nazwisko i wyszłam.
Wróciłam do klubowego mieszkania,
które Piechocki udostępnił mi na czas zatrudnienia, obładowana teczkami
papierów do przejrzenia. Głównie były to zapiski finansowe i kartoteki
pracowników klubu. Musiałam zapoznać się dokładnie z każdą osobą wchodzącą i
wychodzącą z Energii. Przebrana w luźniejsze ubrania, z kubkiem kawy usiadłam w
salonie do laptopa, żeby rozpocząć przeszukiwania. Nie dane było mi nawet zacząć,
bo w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Spojrzałam szybko na zegarek: 23:15. Kogo normalnego o tej godzinie niesie? Przyjmując od Konrada mieszkanie
całkiem nie pomyślałam o tym, że kluby wykupują je hurtowo i prawdopodobieństwo,
że w tym samym bloku mieszka kilku innych siatkarzy jest ogromne. Uzmysłowiłam
sobie to dopiero, gdy wpuszczałam do siebie dwójkę roześmianych i zdecydowanie
nietrzeźwych Serbów.
- Monia! Wiesz, że mieszkamy nad
Tobą? – przeszczęśliwy Aleks ucałował mnie w policzek wchodząc. Zmierzyłam go
ponurym wzrokiem. Chyba będę musiała mu uzmysłowić dlaczego inni siatkarze mnie
nie lubią i że nie całuje się mnie od tak w policzek.
- Teraz już wiem i wcale mnie to nie
cieszy.
- Oj daj mu spokój. – przed moimi
drzwiami stał ktoś jeszcze. – Młody jest, niech nadal żyje w błogiej nieświadomości,
że jesteś kobietą o czystym sercu.
- Czy ja Ci kiedyś coś zrobiłam
Michale, że sugerujesz jakoby było inaczej?
- Jedno złamane serce. – przestraszyłam
się, że mówi to na poważnie, bo minę miał zaciętą. Szybko jednak roześmiał się
podnosząc do góry butelkę z winem.
- Twoje ulubione.
- Wejdź.
Zamknęłam drzwi i poszliśmy razem do
kuchni. Po drodze zauważyłam, że Aleks z Konstantinem już odkryli Kinecta w
salonie. Zdecydowanie zbyt swobodnie czuli się w tym mieszkaniu. Siatkarze
traktowali mnie z reguły z chłodnym dystansem, bądź byli po prostu wrogo
nastawieni. Przyzwyczaiłam się do takiego stanu rzeczy, ale muszę przyznać, że
widząc tą dwójkę wygłupiającą się przed TV nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Druga szuflada od drzwi. –
poinstruowałam Michała, gdzie znajdzie korkociąg, a sama usiadłam na blacie pod
oknem. – Nie mów, że mieszkasz razem z tymi szalonymi Serbami?
Spojrzał na mnie znad butelki.
- Na szczęście nie. Mieszkam
naprzeciwko. Wstydzili się przyjść sami, więc zajrzeli do mnie najpierw.
- Nie macie jutro treningu?
- Jutro jest niedziela, trener daje
nam chwilę oddechu.
Otworzył w końcu wino i rozlał je do
kieliszków. Jeden podał mi, stając przede mną.
Wznosząc toast nagle poczułam się
skrępowana tą sytuacją. Jego obecność działała na mnie jak zawsze. Oddech
przyspieszał, policzki rumieniły się od samego jego uważnego spojrzenia. Gorączkowo
szukałam w głowie bezpiecznego tematu.
- Jak tam z Mileną? – grymas bólu
przemknął przez jego twarz. Odsunął się i oparł plecami o ścianę naprzeciwko.
Wzrok miał utkwiony w kieliszku, który leniwie obracał w ręku. Czekałam,
chociaż napięcie, które zbudowało moje pytanie było jeszcze gorsze.
- A mam ci powiedzieć prawdę, czy
zbyć cię kłamstwem?
Zamknęłam na chwilę oczy biorąc głęboki
wdech. Zdecydowanie nie podobał mi się kierunek, w którym podążała ta rozmowa.
Kłamstwo było bardzo kuszące, dawało bufor bezpieczeństwa.
- Prawdę.
Odpowiedział nie podnosząc wzroku.
- Powiedziałem jej o tym co między
nami zaszło, wtedy w Modenie. Musiałem. Nie mogłem jej okłamywać, nawet jeśli
były to tylko pocałunki, bo doskonale wiedziałem, że gdybyś nie musiała wtedy
jechać do klubu, to na pocałunkach by się nie skończyło. Twierdziła, że mi
wybacza, ale od tamtego momentu zaczęło się między nami psuć. Trzy miesiące później
rozstaliśmy się.
Dopiero teraz na mniej spojrzał, a
ja speszona odwróciłam wzrok. Łóżko było tą jedyną sferą mojego życia, której
nie traktowałam zbyt poważnie. Lubiłam niezobowiązujący seks, bo dawał mi wiele
przyjemności i chwile zapomnienia, bez tego związkowego bałaganu. Wszystkie
moje decyzje w życiu były dokładnie przemyślane i przekalkulowane, ale nie te.
Teraz konsekwencje tego o czym nie myślałam biły mnie po twarzy. Zła
zeskoczyłam z blatu, odkładając głośno kieliszek.
- Kurwa, czy ty zawsze musisz być
taki cholernie uczciwy?!
Zdenerwował się. Widziałam to w jego
oczach.
- A ty taka zimna?!
Zaśmiałam się złośliwie, słysząc
moje ulubione określenie mnie i odwróciłam twarzą do okna.
- Wyjdź z mojego mieszkania. –
powiedziałam to spokojnie, choć czułam jak w środku gotuję się ze złości.
- Nie wyjdę.
Policzyłam w myślach do pięciu, uspokajając
jednocześnie swój oddech. Odwróciłam się gwałtownie, chcąc ponownie wyprosić go
z domu. Był szybszy. Nie zdążyłam otworzyć szerzej ust, a on już zamknął je w
pocałunku. Opierałam się przez kilka pierwszych sekund, jednak trzymał mnie
mocno, a ciepło jego ust w końcu zwyciężyło. Objęłam jego szyję rękoma i zaczęłam
oddawać pocałunki. Złapał mnie za pośladki i ponownie posadził na blacie, a ja
otoczyłam go kolanami w biodrach przyciągając bliżej do siebie. Doskonale
czułam przez koszulę jak szybko bije mu serce. Sama nie mogłam opanować drżenia,
gdy ręką drażnił linię mojego kręgosłupa pod bluzką.
Monia!
Konsekwencje!
Odsunęłam go ostatkiem sił. Ciężko
oddychając oparł czoło o moje i spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam. – wyszeptałam mu w
usta. Uśmiechnął się przejeżdżając kciukiem po mojej dolnej wardze.
- Za co?
- Za to, że rozwaliłam ci szczęśliwy
związek.
- Przestań. Ja też tam byłem. Jakoś
nie pamiętam żebym był zmuszany do czegokolwiek. Najwidoczniej tak miało być.
Przejechał delikatnie nosem po moim
policzku. Jego oddech drażnił moją skórę. Przełknęłam głośno ślinę.
- Myślę, że powinniśmy iść zobaczyć,
czy Serbowie nie demolują mi mieszkania. Sam wiesz, że to nieobliczalny naród.
Stał nadal mnie obejmując i lekko
się uśmiechnął.
- Myślę, że powinniśmy. – pochylił się
jeszcze i delikatnie musnął wargami moje. – Chodźmy.
Wchodząc do salonu Michał wykazał
się kolejnym subtelnym pytaniem:
- Co tam słychać u Dragana?
Odwróciłam się w jego stronę, żeby
zgromić go za to spojrzeniem, bo nie chciałam rozmawiać na tematy osobiste przy
dwójce młodych siatkarzy, ale szybszy był Aleks:
- Znasz Stankovića?
- Michał miał na myśli Travice,
chociaż Stankowića też znam.
Usiadłam na kanapie między dwójką
Serbów, pomału miałam dość ich obecności i wtykania nosa w nie swoje sprawy.
- Fajnie, gdzie się poznaliście?
- Jestem menagerem, zgadnij. –
czułam kolejną falę irytacji.
Od wybuchu złości uratował mnie jednak
Konstantin, który stwierdził, że zbiera się już do mieszkania i to samo poleca zrobić
Aleksowi. Łasko zabrał z nimi rzucając mi na odchodne tak niepodobne do niego:
- Dobranoc, Misia. – widziałam, że
obserwował uważnie moją reakcję, jednak nie dałam po sobie poznać jak bardzo
mnie zaskoczył. Dopiero, gdy zamknęłam za nim drzwi, drżącą ręką wyciągnęłam
telefon z kieszeni i wybrałam tak znany mi numer. Tylko jedna bliska mi osoba
używała tego zdrobnienia. Po kilku sygnałach połączenia usłyszałam w słuchawce
zaspany głos ze słyszalnym włoskim akcentem:
- Ascoltare?
- Cześć. To ja.
- Monia! Jak dobrze cię słyszeć,
dawno już się nie odzywałaś. Coś się stało?
- Jest jakaś możliwość, że Łasko
wie?
- O czym?
- Nie udawaj głupiego. O nas, o
wszystkim.
Spotkałam się z głuchą ciszą po
drugiej stronie.
- Dragan!
- Powiedziałem mu. To mój najlepszy przyjaciel.
- Fuck! – wściekła odłożyłam
słuchawkę, dalsza rozmowa z zaspanym Travicą nie miała jakiegokolwiek sensu. Musiałam poukładać sobie to wszystko sama.
~
No to się nam pokomplikowało ;) Trochę się zagalopowałam ostatnio i nie zauważyłam, że popełniłam błąd merytoryczny, więc na potrzeby opowiadania rodzina Travicy pochodzi z Serbii, a nie z Chorwacji :p Mam nadzieję, że wybaczycie mi to. Miłego czytania :*