wtorek, 28 lutego 2012

Konsekwencje




- Chcę mieć dostęp do waszych ksiąg rachunkowych i dokumentów podpisywanych przez rade nadzorczą jak i komisję rewizyjną. – siedziałam przed Piechockim, w jego gabinecie. Oddzielało nas od siebie jedynie biurko.
- Prosisz o bardzo dużo.
- A ty o rozwiązanie zagadki, które tylko ja mogę ci dać. – spojrzałam na zegarek na ręku i dodałam. – Sorry, no deal. Jestem tu po to by to zrobić, więc muszę mieć dostęp do wszystkich niezbędnych mi informacji. W innym przypadku się wycofuję.
Konrad przez krótką chwilę spoglądał na swoje dłonie złożone na kolanach, a później przełknął kilka łyków kawy, jak gdyby potrzebował przerwy, zanim podejmie decyzję.
- Wystarczy. Zrozumiałem. Potrzebuję wewnętrznie spójnej osoby, która potrafi dociekać i myśleć krytycznie. Uważam, że jesteś taką osobą i nie mówię tego, żeby ci schlebiać. Nigdy nie pałałem do ciebie większą sympatią. Jednak wiem, że dobrze wykonujesz swoją pracę.
Podniosłam zdziwiony wzrok na niego, taki komplement nieco mnie zaskoczył.
- Umów się ze swoim adwokatem, napiszcie dodatkową klauzulę do mojej umowy, która będzie obligować mnie do tajemnicy. Niech zawiera fragment, który nie pozwoli mi użyć tych informacji przeciwko wam w przyszłości. – obserwowałam jego twarz. Teraz on był zdziwiony.
- Dlaczego mi to mówisz? Bez twojego polecenia nigdy bym tego nie zawarł w umowie.
Do końca sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Gdybym tylko chciała mogłabym go zmanipulować tak, że nawet by nie zauważył jak sam  podaje mi swoje największe tajemnice.
Mimo wszystko musiałam zdobyć jego zaufanie, by móc wniknąć w szeregi zarządu i rady nadzorczej, które swoją drogą roiły się od despotów, kłamców i dusigroszy. Nigdy nie miałam do tego typu ludzi zaufania.
Odpowiedziałam wstając z miejsca i kierując się w stronę drzwi:
- To, że jestem zimną suką, wcale nie znaczy, że zawsze stosuję niedozwolone chwyty w negocjacjach. – łapiąc klamkę odwróciłam się jeszcze. – Na kogo powinnam uważać?
Spojrzał na mnie znad biurka nieco zaskoczony.
- W sensie kto najszybciej może przejrzeć moje cover story? Bo zakładam, że nie będą zadowoleni, że grzebię w wynikach i wypytuję o efekty ich pracy.
Zamyślony odwrócił wzrok w stronę okna. Wpatrywał się intensywnie w widok za nim, by po chwili odpowiedzieć:
- Szulc, Prezes Zarządu EKS. Jest diabelnie przebiegły, chociaż to sprytnie ukrywa.
Skinęłam lekko głową zapamiętując nazwisko i wyszłam.

Wróciłam do klubowego mieszkania, które Piechocki udostępnił mi na czas zatrudnienia, obładowana teczkami papierów do przejrzenia. Głównie były to zapiski finansowe i kartoteki pracowników klubu. Musiałam zapoznać się dokładnie z każdą osobą wchodzącą i wychodzącą z Energii. Przebrana w luźniejsze ubrania, z kubkiem kawy usiadłam w salonie do laptopa, żeby rozpocząć przeszukiwania. Nie dane było mi nawet zacząć, bo w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Spojrzałam szybko na zegarek: 23:15. Kogo normalnego o tej godzinie niesie? Przyjmując od Konrada mieszkanie całkiem nie pomyślałam o tym, że kluby wykupują je hurtowo i prawdopodobieństwo, że w tym samym bloku mieszka kilku innych siatkarzy jest ogromne. Uzmysłowiłam sobie to dopiero, gdy wpuszczałam do siebie dwójkę roześmianych i zdecydowanie nietrzeźwych Serbów.
- Monia! Wiesz, że mieszkamy nad Tobą? – przeszczęśliwy Aleks ucałował mnie w policzek wchodząc. Zmierzyłam go ponurym wzrokiem. Chyba będę musiała mu uzmysłowić dlaczego inni siatkarze mnie nie lubią i że nie całuje się mnie od tak w policzek.
- Teraz już wiem i wcale mnie to nie cieszy.
- Oj daj mu spokój. – przed moimi drzwiami stał ktoś jeszcze. – Młody jest, niech nadal żyje w błogiej nieświadomości, że jesteś kobietą o czystym sercu.
- Czy ja Ci kiedyś coś zrobiłam Michale, że sugerujesz jakoby było inaczej?
- Jedno złamane serce. – przestraszyłam się, że mówi to na poważnie, bo minę miał zaciętą. Szybko jednak roześmiał się podnosząc do góry butelkę z winem.
- Twoje ulubione.
- Wejdź.
Zamknęłam drzwi i poszliśmy razem do kuchni. Po drodze zauważyłam, że Aleks z Konstantinem już odkryli Kinecta w salonie. Zdecydowanie zbyt swobodnie czuli się w tym mieszkaniu. Siatkarze traktowali mnie z reguły z chłodnym dystansem, bądź byli po prostu wrogo nastawieni. Przyzwyczaiłam się do takiego stanu rzeczy, ale muszę przyznać, że widząc tą dwójkę wygłupiającą się przed TV  nie mogłam się nie uśmiechnąć.

- Druga szuflada od drzwi. – poinstruowałam Michała, gdzie znajdzie korkociąg, a sama usiadłam na blacie pod oknem. – Nie mów, że mieszkasz razem z tymi szalonymi Serbami?
Spojrzał na mnie znad butelki.
- Na szczęście nie. Mieszkam naprzeciwko. Wstydzili się przyjść sami, więc zajrzeli do mnie najpierw.
- Nie macie jutro treningu?
- Jutro jest niedziela, trener daje nam chwilę oddechu.
Otworzył w końcu wino i rozlał je do kieliszków. Jeden podał mi, stając przede mną.
Wznosząc toast nagle poczułam się skrępowana tą sytuacją. Jego obecność działała na mnie jak zawsze. Oddech przyspieszał, policzki rumieniły się od samego jego uważnego spojrzenia. Gorączkowo szukałam w głowie bezpiecznego tematu.
- Jak tam z Mileną? – grymas bólu przemknął przez jego twarz. Odsunął się i oparł plecami o ścianę naprzeciwko. Wzrok miał utkwiony w kieliszku, który leniwie obracał w ręku. Czekałam, chociaż napięcie, które zbudowało moje pytanie było jeszcze gorsze.
- A mam ci powiedzieć prawdę, czy zbyć cię kłamstwem?
Zamknęłam na chwilę oczy biorąc głęboki wdech. Zdecydowanie nie podobał mi się kierunek, w którym podążała ta rozmowa. Kłamstwo było bardzo kuszące, dawało bufor bezpieczeństwa.
- Prawdę.
Odpowiedział nie podnosząc wzroku.
- Powiedziałem jej o tym co między nami zaszło, wtedy w Modenie. Musiałem. Nie mogłem jej okłamywać, nawet jeśli były to tylko pocałunki, bo doskonale wiedziałem, że gdybyś nie musiała wtedy jechać do klubu, to na pocałunkach by się nie skończyło. Twierdziła, że mi wybacza, ale od tamtego momentu zaczęło się między nami psuć. Trzy miesiące później rozstaliśmy się.
Dopiero teraz na mniej spojrzał, a ja speszona odwróciłam wzrok. Łóżko było tą jedyną sferą mojego życia, której nie traktowałam zbyt poważnie. Lubiłam niezobowiązujący seks, bo dawał mi wiele przyjemności i chwile zapomnienia, bez tego związkowego bałaganu. Wszystkie moje decyzje w życiu były dokładnie przemyślane i przekalkulowane, ale nie te. Teraz konsekwencje tego o czym nie myślałam biły mnie po twarzy. Zła zeskoczyłam z blatu, odkładając głośno kieliszek.
- Kurwa, czy ty zawsze musisz być taki cholernie uczciwy?!
Zdenerwował się. Widziałam to w jego oczach.
- A ty taka zimna?!
Zaśmiałam się złośliwie, słysząc moje ulubione określenie mnie i odwróciłam twarzą do okna.
- Wyjdź z mojego mieszkania. – powiedziałam to spokojnie, choć czułam jak w środku gotuję się ze złości.
- Nie wyjdę.
Policzyłam w myślach do pięciu, uspokajając jednocześnie swój oddech. Odwróciłam się gwałtownie, chcąc ponownie wyprosić go z domu. Był szybszy. Nie zdążyłam otworzyć szerzej ust, a on już zamknął je w pocałunku. Opierałam się przez kilka pierwszych sekund, jednak trzymał mnie mocno, a ciepło jego ust w końcu zwyciężyło. Objęłam jego szyję rękoma i zaczęłam oddawać pocałunki. Złapał mnie za pośladki i ponownie posadził na blacie, a ja otoczyłam go kolanami w biodrach przyciągając bliżej do siebie. Doskonale czułam przez koszulę jak szybko bije mu serce. Sama nie mogłam opanować drżenia, gdy ręką drażnił linię mojego kręgosłupa pod bluzką.
Monia! Konsekwencje!
Odsunęłam go ostatkiem sił. Ciężko oddychając oparł czoło o moje i spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam. – wyszeptałam mu w usta. Uśmiechnął się przejeżdżając kciukiem po mojej dolnej wardze.
- Za co?
- Za to, że rozwaliłam ci szczęśliwy związek.
- Przestań. Ja też tam byłem. Jakoś nie pamiętam żebym był zmuszany do czegokolwiek. Najwidoczniej tak miało być.
Przejechał delikatnie nosem po moim policzku. Jego oddech drażnił moją skórę. Przełknęłam głośno ślinę.
- Myślę, że powinniśmy iść zobaczyć, czy Serbowie nie demolują mi mieszkania. Sam wiesz, że to nieobliczalny naród.
Stał nadal mnie obejmując i lekko się uśmiechnął.
- Myślę, że powinniśmy. – pochylił się jeszcze i delikatnie musnął wargami moje. – Chodźmy.


Wchodząc do salonu Michał wykazał się kolejnym subtelnym pytaniem:
- Co tam słychać u Dragana?
Odwróciłam się w jego stronę, żeby zgromić go za to spojrzeniem, bo nie chciałam rozmawiać na tematy osobiste przy dwójce młodych siatkarzy, ale szybszy był Aleks:
- Znasz Stankovića?
- Michał miał na myśli Travice, chociaż Stankowića też znam.
Usiadłam na kanapie między dwójką Serbów, pomału miałam dość ich obecności i wtykania nosa w nie swoje sprawy.
- Fajnie, gdzie się poznaliście?
- Jestem menagerem, zgadnij. – czułam kolejną falę irytacji.
Od wybuchu złości uratował mnie jednak Konstantin, który stwierdził, że zbiera się już do mieszkania i to samo poleca zrobić Aleksowi. Łasko zabrał z nimi rzucając mi na odchodne tak niepodobne do niego:
- Dobranoc, Misia. – widziałam, że obserwował uważnie moją reakcję, jednak nie dałam po sobie poznać jak bardzo mnie zaskoczył. Dopiero, gdy zamknęłam za nim drzwi, drżącą ręką wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam tak znany mi numer. Tylko jedna bliska mi osoba używała tego zdrobnienia. Po kilku sygnałach połączenia usłyszałam w słuchawce zaspany głos ze słyszalnym włoskim akcentem:
- Ascoltare?
- Cześć. To ja.
- Monia! Jak dobrze cię słyszeć, dawno już się nie odzywałaś. Coś się stało?
- Jest jakaś możliwość, że Łasko wie?
- O czym?
- Nie udawaj głupiego. O nas, o wszystkim.
Spotkałam się z głuchą ciszą po drugiej stronie.
- Dragan!
- Powiedziałem mu. To mój najlepszy przyjaciel.
- Fuck! – wściekła odłożyłam słuchawkę, dalsza rozmowa z zaspanym Travicą nie miała jakiegokolwiek sensu. Musiałam poukładać sobie to wszystko sama.

~
No to się nam pokomplikowało ;) Trochę się zagalopowałam ostatnio i nie zauważyłam, że popełniłam błąd merytoryczny, więc na potrzeby opowiadania rodzina Travicy pochodzi z Serbii, a nie z Chorwacji :p Mam nadzieję, że wybaczycie mi to.  Miłego czytania :*

niedziela, 26 lutego 2012

Zadanie




- Chcę Was serdecznie powitać na pierwszym w tym sezonie treningu w komplecie. Strasznie się cieszę, że od dzisiaj jest już z nami trener Nawrocki i wszyscy nowi zawodnicy. Doskonale wiemy jakie są nasze cele i ze swojej strony obiecuję, że postaram się zrobić wszystko, abyście mieli odpowiednie warunki do ich spełnienia. – po krótkim wstępie wygłoszonym przez prezesa Piechockiego zaczął mówić trener:
- Nie ukrywam, że czeka nas dużo pracy w tym sezonie, dlatego tak naciskałem na to żeby dzisiaj wszyscy zjawili się na treningu. Będziemy mieć sporo rotacji, chcę wdrożyć nowy plan treningowy, który pozwoli nowym zawodnikom szybko zaklimatyzować się w drużynie. – gestem wskazał czwórkę nowych, którzy wspólnie usiedli nieco z boku: Cupković, Atanasijević, Kooistra i Łasko. – Nowości nie kończą się tylko na zawodnikach, bo w tym roku razem z prezesem postanowiliśmy wejść na wyższy poziom również ze strony marketingowej. W zeszłym sezonie zakończyliśmy współprace z moim asystentem Mirkiem, więc teraz pojawia się nowy asystent z rozszerzonym zakresem działań. A w zasadzie asystentka...

Dobrze, że wybrałam dzisiaj płaskie botki, dzięki temu mogłam się teraz niepostrzeżenie wślizgnąć na halę. Wchodząc wschodnim wejściem miałam dogodną sytuację, ponieważ wszyscy zawodnicy siedzieli na parkiecie plecami do mnie, wsłuchując się w to co do powiedzenia miał trener. Wytężyłam słuch i weszłam na parkiet.
- A w zasadzie asystentka... – przy tych słowach Nawrocki podniósł głowę i zauważył mnie. Jednak szybko dałam mu gestem do zrozumienia żeby kontynuował, nie zdradzając nikomu mojej obecności. Zrozumiał. Odwrócił wzrok i zaczął opowiadać o moim zakresie pracy. Reklama, marketing, public relations, opieka nad sponsorami i szukanie ewentualnych transferów. Oparłam się o bandy reklamowe po drugiej stronie boiska z rękoma założonymi na piersi i z ironicznym uśmiechem na twarzy czekałam na reakcję zawodników. Siatkarze niezbyt za mną przepadali, bo jako jeden z niewielu menagerów w  tej branży nie traktowałam ich jak gwiazdki.  Często zaniżałam ich wartość transferową na czym finansowo źle wypadali, a klub, który mnie wynajmował zyskiwał. Nie moja wina, że jestem cholernie dobra w tym co robię.
Jednak tym razem moja rola w Bełchatowie była całkiem inna. Piechocki zaproponował mi naprawdę duże pieniądze za zdemaskowanie kogoś wewnątrz klubu, który działał na jego szkodę. Jeszcze nie byłam pewna, czy jest to jakaś osobista wendeta prezesa, czy rzeczywiście mieli w swych szeregach przysłowiowego kreta. Miałam za mało informacji.
Dwa miesiące temu, gdy odebrałam telefon od właściciela Skry uznałam to za całkowite szaleństwo i odmówiłam. Jednak zdanie zmieniłam po tym w jak zaskakujący sposób klub stracił możliwość zakupu de Ceco, mając go w zasadzie w garści. Do opinii publicznej wyciekły informacje, które wyciec nie powinny, więc cała sprawa zaczęła mnie intrygować. Z samej zawodowej ciekawości.
Z zainteresowaniem wpatrywałam się w zawodników, którzy słuchali mojej cover story bardzo uważnie. Wzrok zatrzymałam dopiero na Łasko. Siedział bokiem, ale jeszcze mnie nie dostrzegł. Im dalej w swojej opowieści zagłębiał się Nawrocki, nadal nie wyjawiając mojego nazwiska, tym wyżej podnosiły się jego kąciki ust.

Skubany! Wiedziałam, że się pierwszy domyśli. Muszę sobie gdzieś zapisać, żeby się do niego nie zbliżać. Z krótkimi włosami jest jeszcze bardziej seksowny.

Mimowolnie wróciłam pamięcią do naszego ostatniego spotkania we Włoszech, które prawie zakończyło się namiętną nocą w moim mieszkaniu. Przeszkodził nam mój ówczesny pracodawca, ściągając mnie do siedziby klubu w środku nocy. Mijaliśmy się później na halach wiele razy, jednak jakoś nigdy nie było okazji, ani nastroju by zakończyć to co zaczęliśmy.
Wróciłam myślami do rzeczywistości dopiero, gdy usłyszałam podniesiony głos Kurka:
- Nowicka?! Chyba sobie trener żartuje! Nie mam zamiaru wchodzić do jednego pomieszczenia z tym babsztylem! Przysięgam na pamięć mojej babki! – jak ja uwielbiam jego wybuchy niezadowolenia. Gorzej niż z dzieckiem.
- No to musisz kochaniutki zacząć się kajać w myślach, bo już tu jestem. – z uśmiechem podeszłam do osłupiałego przyjmującego. Odwrócił się w stronę trenera, gdy byłam tuż przy nim jakby szukał jego pomocy. Pogłaskałam go po policzku, ale ten czując mój dotyk odskoczył, momentalnie robiąc się na twarzy czerwony, a ja ze śmiechem dodałam:
- Brakuje Ci tylko tupnięcia nóżką do twego wizerunku pokrzywdzonego dziecka.
Nie zareagował na zaczepkę, spojrzał tylko na mnie nienawistnym spojrzeniem, odwrócił się na pięcie i wyszedł wściekły z hali. Powiodłam po reszcie zdziwionym wzrokiem i teatralnie rozłożyłam ręce mówiąc:
- Powiedziałam coś złego?
Odpowiedział mi śmiech połowy zawodników i trenera, który uścisnął mi rękę.
- Monia, Ty się nigdy nie zmienisz?
- Tak mi dobrze, Jacku. – puściłam mu oczko i zaczęłam witać się z resztą zawodników.
Najmilej na mój widok zareagował Aleks, którego wczoraj poznałam, bo uścisnął mnie przyjaźnie, jakbyśmy znali się od dawna. Ponad jego obejmującym mnie ramieniem zauważyłam ciekawe spojrzenie Michała.  
- Aleks, dusisz mnie.
- Oj przepraszam, rzeczywiście widzimy się szybciej niż przewidywałem.
- Ja nigdy nie kłamię, zapisz to. – za śmiechem wyswobodziłam się z jego ramion i podeszłam do Łasko.
- Czy mi się wydaje czy jesteś najmniej zdziwiony moim pojawieniem się?
- Po prostu się ucieszyłem. Wbrew pozorom bardzo Cię szanuję, czego Bartek chyba powiedzieć nie może.
Mina mi zrzedła na samo wspomnienie o przyjmującym.
- Chyba będę musiała iść go poszukać i chociaż spróbować z nim porozmawiać.
- Mogłaś darować sobie to wejście smoka. – mówił całkiem poważnie. Już bez ironii, czy sarkazmu w głosie. Z tym swoim karcącym spojrzeniem patrzył na mnie z góry.
Zmarszczyłam nos udając, że intensywnie myślę.
- Nieee. – uśmiechem zareagował na moje zaprzeczenie.
- To cię bawi?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Dobra, idę. – klasnęłam w dłonie, sama sobie dodając woli walki.- Jakbym nie wróciła za pół godziny, to znaczy, że Kurek mnie zamordował albo ja jego i uciekam właśnie do innego kraju.
Spojrzał na mnie z lekkim politowaniem, ale odpowiedział:
- Jakby coś się działo, to dzwoń.
- Będę krzyczeć.

~
Rozdział szybko oddany do Waszej oceny ;) Przyznaję, ze ja też mam za dużo lat, żeby jarać się Aleksem, ale te jego duuuże oczy coś mi ostatnio spokoju nie dają, więc małą rólkę w tym opowiadaniu też dostał.
Miłego czytania :*

sobota, 25 lutego 2012

Prolog


- Przepraszam, to miejsce jest wolne? – płynny serbski zawdzięczałam czterem ostatnim latom, które spędziłam na studiach w Belgradzie.
Spojrzał na mnie przelotnie, jakby nie usłyszał pytania, więc je powtórzyłam. W jego brązowych tęczówkach widziałam zdziwienie, jednak szybko zastąpiły je radosne iskierki i szeroki uśmiech na twarzy. Kiwnął potakująco głową nadal się nie odzywając. Czułam jego intensywny wzrok na sobie zarówno, gdy ściągałam marynarkę oraz chwilę później siadając na miejscu. Mecz się jeszcze nie zaczął, zawodnicy nadal rozgrzewali się na parkiecie, a trybuny powoli zapełniali kibice. Obserwowałam uważnie siatkarzy. W tym sezonie trener postarał się ściągnąć najlepszych, po części mu się to udało, jednak brakowało najistotniejszych. Okienko transferowe przed sezonem nie pozwoliło na zakup młodego de Ceco, który miał być hitem plus ligi. Poczułam jak na twarz mimowolnie wypływa mi uśmiech satysfakcji. Wiedziałam, że gdyby zatrudnili mnie od początku to nie mieliby z tym problemu. Nikt nie wygrywał ze mną w negocjacjach. Ich strata. Wróciłam myślami do rzeczywistości.
Dziwiła mnie nieco nieśmiałość Serba, który nie odezwał się do mnie ani razu mimo, że czułam na sobie jego wzrok. Odwróciłam się w jego stronę nonszalancko opierając dłoń na oparciu jego krzesełka. Zauważył to. Spłoszony odwrócił wzrok. Udałam, że nie zwróciłam na to uwagi i z ciekawości spytałam:
- A ty dlaczego dzisiaj nie grasz?
Przez ułamek sekundy można było zobaczyć jak bardzo jest rozczarowany.
- Rotacje trenera. Dzisiaj ja wylądowałem poza meczową 12stką. Tak w ogóle to nie Twoja sprawa. – był rozdrażniony. Nie zareagowałam na zaczepkę. Z uśmiechem odwróciłam twarz.
Nie patrzył na mnie już więcej, więc na chwilę straciłam nim zainteresowanie i wróciłam do oglądania meczu, który właśnie się rozpoczął. W połowie pierwszego seta usłyszałam jednak:
- Przepraszam, nie powinienem tak na Ciebie naskakiwać.
- Nie ma sprawy. Nic się nie stało. – zbyłam jego przeprosiny machnięciem ręki.
- I tak przepraszam. – nerwowo przeczesał ręką włosy. - Od rana chodzę jakiś podenerwowany. Tak w ogóle jestem Aleks.
- Monika, miło mi. – podałam mu dłoń lekko się uśmiechając.
- Mówisz po serbsku, ale masz polski akcent, prawda? – nagle znacznie ciekawsze od meczu wydały mi się jego duże usta.
Głupia, ogarnij się! To przecież jeszcze dzieciak.
- Tak. Jestem w połowie Polką, w połowie Serbką. Mój ojciec pochodził z Belgradu.
- Ciekawie. Mieszkacie w Polsce?
- Ze mną to różnie bywa. Mama jest z Bełchatowa i tutaj zmarła.
- Przykro mi.
- To było dawno, nie przejmuj się. – miałam dość tych pytań. Na dobrą sprawę nie wiem nawet dlaczego mu na nie odpowiadałam. Coś w jego postawie i oczach podświadomie zmuszało mnie do szczerości.
- A tata?
Wiedziałam.
- Nigdy go nie poznałam. – wzrok utkwiłam w boisku. Moja mina nie zdradzała zadowolenia. Byłam wściekła na siebie za to co przed chwilą mu wyjawiłam. Chyba zrozumiał, bo nie zadał kolejnego pytania, jednak czułam nadal na sobie jego wzrok.
Po kilku minutach krępującej ciszy nie wytrzymałam, miałam dość meczu, dość jego spojrzenia, dość mojej szczerości. Już dawno nikt mnie tak nie wytrącił z równowagi. Wstałam ubierając marynarkę i rzuciłam mu szybkie cześć. Złapał mnie jednak za rękę, gdy przeciskałam się obok niego. Zdziwiona tym co zrobił najpierw spojrzałam na jego dłoń, dopiero później na jego twarz.
- Może chciałabyś mi dać swój numer telefonu? – momentalnie przeszła mi cała złość na niego. Był przeuroczy w swoim zachowaniu. Uśmiechając się do niego oswobodziłam rękę, a odchodząc rzuciłam przez ramię:
- Myślę, że się jeszcze spotkamy. Szybciej niż sam się tego spodziewasz.

~
Nie mogłam się powstrzymać i większość informacji zdradziłam już w prologu ;) 
Wszystko przez moją cudownie grającą Delectę wczoraj i 76% skuteczność Antigi!
Witam na moim nowym blogu i czekam na Wasze reakcje :*